środa, 30 kwietnia 2014

Papa rozświetlacz Essence i bronzer W7

"Time to say goodbye":





ESSENCE WILD CRAFT - rozświetlacz z edycji limitowanej, trochę mi posłużył, byłam z niego zadowolona, łatwo, miarowo można rozświetlić i wykonturować nim twarz. Niestety pokruszył się i nie za bardzo chce mi się go ratować gdyż nie dawno zostałam szczęśliwą posiadaczką rozświetlacza z Bell w wersji Ladycode dla Biedronki <opisany TU>


HONOLULU W7 BRONZER - na początku byłam z niego bardzo zadowolona. Bardzo fajny odcień, lekko zimny, bardzo łatwo się go aplikowało. Pędzelek w zestawie jest "za karę" więc szybko przerzuciłam się na pędzel z Sephory i Hakuro. Z czasem zauważyłam że w miejscach aplikacji zaczęły robić mi się malutkie krostki, poczytałam w necie i faktycznie nie byłam jedyna z tym problemem. Wkurzało mnie też "wybieranie" go z pudełka, jak środek znikł to nałożenie na pędzel to co zostało po bokach średnio się sprawdzało a przy aplikacji na twarz to już w ogóle porażka. No a że kupiłam w promocji bronzer z Catrice bez wylewania łez mogę pożegnać się bezpowrotnie z W7.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz